Edukacja i rozwój dziecka

RACJA CZY RELACJA? – czyli o tym, czy warto postawić na swoim...

Opublikowano:

Piękno rodziny polega przede wszystkim na zdrowych relacjach, zaufaniu i otwartości na siebie. To jest ideał! Każdy z nas, tak myślę, wyobrażał sobie, że z kim, jak z kim, ale z dziećmi będzie potrafił się porozumieć. Przecież jesteśmy z nimi praktycznie od dnia narodzin. Każdego dnia z maluchem rozmawialiśmy, gaworzyliśmy w jego języku, na jego uśmiech reagowaliśmy uśmiechem, więc co mogło się stać? Co więcej, okazało się, że im starsze dziecko, tym więcej trudności komunikacyjnych. Pojawiają się pierwsze bunty, coś idzie nie po mojej myśli, a jeszcze gorzej, gdy nie idzie po myśli naszego malucha... Coś zatem trzeba z tym zrobić. Spróbujemy?

Może definicja?

Słownik Języka Polskiego mówi, że relacja to «stosunek lub zależność między przedmiotami, pojęciami, wielkościami itp.» lub «związek zachodzący między ludźmi lub grupami społecznymi». I pewnie coś w tym jest. Z drugiej jednak strony, gdy zajrzymy to etymologii tego słowa, to okazuje się, że mówi ona o „zdawaniu sobie sprawy”, „relacjonowaniu”. I myślę sobie, że można nawet się z tym zgodzić, gdyż w relacji też chodzi o komunikację. Tej, która polega na otwartości, akceptacji i słuchaniu. Od razu zaznaczę, że nie oczekujmy, iż nasze dzieci będą nam wszystko relacjonowały, gdyż mają prawo do swoich spraw. Jednak sama relacja to przede wszystkim bycie z kimś, czasami nawet bez słów.

A zatem co z racją?

W świecie, który nas otacza, wielu ludzi lubi mieć rację, postawić na swoim, mówi się często, że racja kogoś musi być zawsze na wierzchu. Czasami trudno dzieciom czegoś odmówić, robimy tak jak one chcą, by mieć spokój. To wszystko się dzieje i nie zawsze jest złe. Nie jest tak, iż idąc za tym, co dziecko w danej chwili potrzebuje, a my to spełniamy, to może świadczyć o naszej bezradności. To jest też moment wsłuchania się w jego potrzeby, w jego oczekiwania i podążania za nim. A jeśli spojrzeć na definicję słownikową, to wyraz ten został wyjaśniony jako chociażby «słuszność jakiegoś poglądu, stanowiska lub postępowania» lub «argument dowodzący słuszności czyjegoś stanowiska». I czy da się to połączyć z relacją? Możemy spróbować.

Jednak najpierw pierwsza kontrowersja...

Otóż, nie ma harmonii pomiędzy tymi pojęciami. Niestety. W życiu bywa i tak, że jedni chcą być tym, dla których ich racja jest najważniejsza, ale są i tacy, którzy wybierają bycie w relacji (nie tylko z bliskimi, ale i w pracy, w końcu filozofowie nie od dziś mówią, iż przychodząc na świat, jesteśmy już z nim w relacji😊). Zatem mam też dobrą wiadomość. Jeśli chcemy pogodzić te sformułowania, to jest to możliwe. I tu dochodzimy do pewnego paradoksu. Bowiem, czy uda nam się zachować umiejętność komunikacji, będąc w relacji, zależy tylko od nas, od naszej dojrzałości i zaufania do danej osoby, a to już wymaga naszej pracy. To jest specyficzny rodzaj równowagi, który się nazywa równowagą dynamiczną, ponieważ pozwalamy sobie na różnorodne zachowanie wobec osób, z którymi wymieniamy zdanie. I dajemy sobie i innym wolność w swoich poglądach.

Zanim jednak relacja, to druga kontrowersja

Pewnie pięknie to brzmi, kiedy mówimy o pracy nad relacją, o tym, żeby zbudować zaufanie, to potrzeba czasu i wzajemnego szacunku. Wiemy jednak, że dynamika rozwoju dziecka jest tak różnorodna, iż o konflikt wcale nie jest trudno. Pomysłów na ich rozwiązanie jest pewnie prawie tyle, co ludzi na świecie. Warto jednak zdać sobie sprawę, iż sposób, jaki wybierzemy, by te problemy rozwiązać, mają realny wpływ na budowanie naszej relacji z najbliższymi.

A po każdej burzy jest słońce...

Zatem, kiedy już dochodzi do konfliktu, to owszem można wygrać, co więcej jest nawet zwycięzca, no i siłą rzeczy, także pokonany, jednak jest realne zagrożenie, iż ten pierwszy jeden czuje się zazwyczaj dobrze, a przegrany, niestety – źle. Oczywiście zawsze też można udawać, że nie ma konfliktu lub wycofać się (czyli ten „święty spokój”). Jednak chyba najlepszym rozwiązaniem będzie podjęcie próby ich rozwiązania.

Owszem i tu można wybierać i przebierać, czytać o różnych metodach stawiania czoła temu problemowi. I warto. Jednak zasadą, która wiele ułatwia, jest życzliwe podejście do naszego dziecka (czy bliskiej osoby), czyli żyć w zgodzie z sobą i chcieć w tej zgodzie współdziałać.

W zgodzie, czyli jak? ...czyli by nie było górnolotnie...

O komunikacji międzyludzkiej powstawały tomy podręczników. Współczesna wiedza bardzo mocno skupia się przede wszystkim na empatii, zrozumieniu i słuchaniu. O samych sposobach na skuteczną komunikację warto poświęcić osobny artykuł, ale tu możemy się skupić chociaż na jej fundamentach. Kiedy próbujemy rozmawiać z naszym dzieckiem, zazwyczaj w głowie mamy już ułożony scenariusz, gotowe odpowiedzi na to, co ten młody człowiek chce nam przekazać. Bywa i tak, że nie wsłuchujemy się w to, co jest w dalszej części wypowiedzi, a układamy sobie mowy, które dla naszego odbiorcy powinny stać się życiowym drogowskazem. Niestety, często jest tak, że dzieci potrzebują przede wszystkim wysłuchania.

Na dworze królewskim też mają dzieci...

Wielu obserwatorów brytyjskiej rodziny królewskiej, zwraca uwagę na Kate Middleton i księcia Williama, którzy kucają do swoich dzieci, kiedy z nimi rozmawiają. Absolutnie nie jest to rodzaj ciekawostki z życia Royal Family. Otóż nie od dziś wiadomo, iż świat widziany oczyma dziecka ma inną perspektywę niż nasza. Zatem spoglądając na poziomie malca, widzimy otoczenie z jego punktu widzenia i może to tylko pomóc w naszej komunikacji. Kucając do dziecka, twoje oczy są na poziomie jego oczu, co znacznie ułatwia rozmowę. Tym samym dajesz sygnał malcowi, że chcesz zrozumieć jego problem i starasz się zrobić wszystko, by odpowiedzieć na jego potrzeby.

Co jeszcze mogę zrobić?

Kiedy uda nam się nawiązać kontakt z naszym dzieckiem (niezależnie od wieku), to pamiętajmy, iż najgorsze tematy, to te, które rozpoczynają się od pytania... a co tam w szkole? Wiadomo, że są takie sytuacje, kiedy takie pytanie powinno się pojawić, ale w każdej innej, szukajmy zaczepienia w najróżniejszych kwestiach: zainteresowań, tego, co mówi (dopytuj się, zainteresuj się muzyką, tym, czego słucha, ogląda, modą...cokolwiek). Szczególnie ważne jest to, kiedy na pokładzie jest z nami nastolatek.

Oczekiwania a rzeczywistość...

Nie oczekujmy zbyt wiele, wtedy możemy zostać zaskoczeni. Warto mieć przed oczyma taką metaforę wędkarza, który zarzuci wędkę w odpowiednim momencie. Czasami są to drobiazgi, a czasami od tych drobiazgów rozpoczyna się rozmowa o sprawach ważnych. Dobrze jest wykorzystywać takie sytuacje, w których jesteśmy sam na sam z naszym dzieckiem: w samochodzie, w kuchni, czasami warto wejść do pokoju i po prostu posiedzieć. Niektórzy zalecają, by codziennie wejść do pokoju dziecka i tak pobyć. Mogą się wtedy zadziać niezwykłe rozmowy. (Uwaga dla rodziców nastolatków: nie zwracaj uwagi na bałagan, skarpetki, kubki stojące od zeszłego roku)

I na koniec

Relacja to jest proces. To codzienny czas, który poświęcimy każdemu naszemu dziecku, może to być chwila, może uda się rano, po południu i wieczorem. Pomoże nam to nawiązać więź, która da nam więcej niż cokolwiek innego.


Sylwia Janura-Stanikowska

Sylwia jest nauczycielką – polonistką, tutorem, uwielbia rozwijać się i poszukiwać nowych dróg. Kocha podróże, książki, teatr, słoneczną Italię, deszczową Anglię, niezwykłą Francję, jak również górskie horyzonty. Chętnie czyta, słucha, rozmawia, podziwia i poznaje to, co nowe, a przede wszystkim lubi uczyć.

Uczenie dla niej - to konfrontacja z marzeniami, sposobem patrzenia na świat. Dla niej najważniejszym zadaniem w szkole jest sprawić, by młody człowiek poszedł w świat szczęśliwy, z przekonaniem o własnej wartości, by odnalazł pasję życia, poznawania i ciągłego zdobywania wiedzy. Co jej w tym pomaga? Od ponad trzech lat jest tutorem rozwojowym, naukowym i kariery. W swojej praktyce pomaga otwierać nowe możliwości, a także wspiera, by dążyć z miejsca, w którym ktoś jest, do miejsca, do którego chce podopieczny dotrzeć, po to, by spełnił swoje marzenia. Prywatnie jest szczęśliwą żoną i mamą dwóch synów.