Z kolei dzieci żyją w otoczeniu, w którym mają wokół siebie masę bodźców, które nie pomagają im rozwijać skupienia, koncentracji i umiejętności nudzenia się. Bardzo łatwo jest nam też oddalić się od siebie. Jesteśmy czasami zbyt pochłonięci codziennością, żeby z pełną uważnością skupić się na sobie i na swoich dzieciach. Ja sam tak ostatnio miałem i chcę się podzielić z Wami moją refleksją i słowami, które zmieniły sytuację o 180 stopni.
Ostatnio miałem sporo na głowie. Zarówno prywatnych, jak i zawodowych spraw. Mogę śmiało powiedzieć, że byłem nieobecny.
Jednocześnie nasze dzieci miały w tym okresie trudniejszy czas. Nie chciały się ze sobą bawić (a naprawdę się lubią i potrafią to robić). Nie potrafiły przez dłuższy czas się na czymś skupić. Z kolei 5-latek – synek – na wszystko mówił nie i na wszystko się buntował.
Sytuacja się nakręcała.
Pewnego dnia, kiedy synek kolejny raz się zdenerwował, mówiąc „nie” na wszystko co go spotyka – pobiegł zapłakany do swojego pokoju.
Nie wiedziałem do końca co zrobić. Niestety nikt nam rodzicom nie dał jasne instrukcji obsługi, co w takich sytuacjach działa.
Poszedłem do niego na górę i nie powiedziałem nic, poza dwoma słowami.
„Pobawimy się?”.
Synek na mnie spojrzał i powiedział: „TAK!”
Przestał płakać, zaczął momentalnie się uśmiechać i zaczęliśmy bawić się Jego samochodzikami.
To był moment, który bardzo mnie wzruszył, bo uświadomiłem i przypomniałem sobie 2 rzeczy.
Po pierwsze – za rzadko się ostatnio z nim bawiłem i powinienem to robić częściej.
Po drugie – dziecko ma swoje wyzwania i zmartwienia, których nie powie wprost, bo jeszcze nie umie. Ale – ja jako rodzic – mogę mu pomóc.
Po prostu będąc z nim.
Dając mu bliskość, empatię i zaangażowanie.
Wydaje się to niewiarygodne, ale od tego momentu sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Dzieci znów zaczęły się wspólnie bawić. Synek zaczął też coraz więcej mówić o tym, co go martwi (np. że Jego ulubionego kolegi nie ma już dłuższy czas w przedszkolu i za nim tęskni).
Ta sytuacja uświadomiła mi, jak my – dorośli – bardzo niewielkimi gestami czy słowami – możemy BARDZO pomóc naszym dzieciom. Tylko żeby to zrobić – niekoniecznie powinniśmy oceniać świat dziecka przez nasz pryzmat i doświadczenia. Tylko wyłączyć nasze „dorosłe poważne myślenie” i skupić się na dziecku i może właśnie zadać pytanie: „Pobawimy się?”