Początki naszego domowego przedszkola

obraz

Artykuł z kategorii

Edukacja i rozwój dziecka

Opublikowano:

Pamiętam ten moment, kiedy razem z mężem podjęliśmy decyzję o tym, aby nasze dzieci nie uczęszczały do placówek przedszkolnych. Pojawiało się wówczas wiele myśli, między innymi te z kategorii „Dzieci w przedszkolach mają tyyyle gier, zabawek i pomocy edukacyjnych. Poszukam, abyśmy my też mogli z takich korzystać”.

Zaczęłam wtedy mocno śledzić to, na jakich aktywnościach edukacyjnych spędzają czas dzieci, które chodzą do placówek, aby mieć rozeznanie, w jakich obszarach się poruszać w moich poszukiwaniach. Podczas przeglądania stron internetowych pierwsze, co mnie zaskoczyło, to liczba wszelkich pomocy edukacyjnych, do których dzieci mają dostęp.

Na co się zdecydować?

Biorąc pod uwagę fakt, że nie mamy wielkiego domu, nie mogliśmy pozwolić sobie na setkę pomocy i materiałów edukacyjnych, bo zwyczajnie nie było na to miejsca. Poza tym to sporo kosztuje. Wtedy postanowiliśmy, aby decydować się tylko na te pomoce, które spełniają kilka naszych wymogów, np. aby były odpowiednie zarówno dla młodszego jak i starszego syna albo, aby nie były to rzeczy o kolosalnych rozmiarach.

Ciężki wybór

Miałam wrażenie, że w moich poszukiwaniach doszłam do końca Internetu, aby mieć pewność, że wybrałam tylko te rzeczy, które będą dla nas najlepsze. O ile z pomocami do nauki liter czy czytania nie było problemu, tak zdecydowanie się na pomoce dotyczące szeroko pojętej matematyki stanowiło już dla mnie kłopot.

I wcale nie chodzi tu o ich brak, wręcz przeciwnie! Zostałam zasypana mnogością wszelkich matematycznych materiałów i pomocy. Skąd więc problem? Prawie wszystkie te rzeczy nie spełniały naszych wymogów, o których pisałam wyżej. Pomoc do nauki cyfr, pomoc do nauki dodawania i odejmowania, pomoc do... Rozumiecie? Było mnóstwo rzeczy, które miały w zamyśle nauczyć dziecko pojedynczej umiejętności. Nie znalazłam takich, które łączyłyby to wszystko.

Koleżeńskie polecenie strzałem w 10!

W rozmowie z koleżanką zaczęłam trochę narzekać na ten temat i wtedy poleciła mi Karty Grabowskiego, którymi mocno się zachwycała. Zaufałam jej, kupiłam i przepadłam! Ale... to, że ja przepadłam to nic, bo moje dzieci zakochały się w nich po uszy!

Młodszy syn, który dopiero wchodzi w świat cyferek i który nie był do tej pory chętny, aby działać z matematycznymi pomocami, codziennie sam sięga po Karty, a nauka nareszcie przestała mu się kojarzyć z czymś trudnym i nudnym. Natomiast starszy syn, który jest miłośnikiem wszelkich zadań i zagadek matematycznych, za pomocą tych samych kart rozwija swoje zainteresowania i zwiększa kompetencje matematyczne. To znaczy, że udało się spełnić jeden z ważniejszych warunków naszych poszukiwań — połączenie dwóch zupełnie innych poziomów nauki i możliwość indywidualnego dopasowania zabawy do każdego z naszych dzieci.

Karty w codziennym użytkowaniu

Jak wykorzystujemy Karty Grabowskiego w naszym domowym przedszkolu i jak to się dzieje, że dzieci same chętnie po nie sięgają?

Organizacja miejsca. Wychodzę z założenia, że jeśli mamy coś „pod ręką”, to chętniej po to sięgamy. W przypadku zabawek czy pomocy działa to tak samo. Wiadomo, że puzzle schowane na dnie szafy nie wzbudzą zainteresowania dzieci. Dlatego mamy w salonie swoją szumnie nazywaną przestrzeń edukacyjną, gdzie przechowujemy wszelkie narzędzia do nauki. W jednym koszyczku, na wysokości wzroku, znajdują się również Karty Grabowskiego. W ciągu dnia, przechodząc przez mieszkanie, chłopcy sami po nie sięgają, więc są one w użyciu codziennie.

Podejście rodziców. Zauważyłam, że im mocniej naciskamy na nasze dzieci, aby czegoś się nauczyły, tym bardziej ich do tego zniechęcamy. W przypadku młodszego syna użycie słowa „pouczymy się” dyskwalifikuje całą aktywność już na początku. Dlatego forma gry, zabawy, rozgrywki sprawdza się u niego najlepiej. Zamiast: „Pouczmy się dziś dodawania”, mówię do niego: „Stasio, mam ochotę zagrać w Rodzynka. Jesteś w tym niezły, może uda mi się wreszcie cię pokonać? Spróbujemy?”. I bum! Dziecko zaczyna grę i uczy się poprzez zabawę, nawet nie wie, kiedy.

Odpowiedni dobór. Przy wyborze pomocy edukacyjnych brałam pod uwagę również odmienność temperamentów moich dzieci. W grupie przedszkolnej może bardziej widoczna jest ta różnorodność, ale wśród rodzeństwa również. Są dzieci, które uwielbiają rywalizację i gry wyzwalające duże emocje. Natomiast są też takie, które wolą samodzielne, spokojne zabawy. Zdarza się, że dzieci o tak odmiennych temperamentach są rodzeństwem, warto mieć to na uwadze i wybierać taki sposób na zabawę czy naukę, aby każde z nich czuło się dobrze. Karty Grabowskiego dają nam taką możliwość – wykorzystujemy w nich opcję gier solo jak i w grupie, cichych jak i tych, które budzą w dzieciach spore emocje rywalizacji.

Nie tylko przy stole. Chociaż moje dzieci lubią wszelkie aktywności stolikowe, to w moich poszukiwaniach, o których pisałam na początku, zwracałam uwagę na takie pomoce edukacyjne, które nie zajmują dużo miejsca. Często podróżujemy, a zabieranie ze sobą dużych gier czy zabawek jest wtedy uciążliwe. Dlatego tak mocno sprawdzają się u nas kompaktowe rozwiązania. Karty Grabowskiego ze względu na swoją „kieszonkową” wielkość są dla nas idealne. W małej paczuszce znajdują się ogromne możliwości zabawy!

Ulubiona pomoc matematyczna moich dzieci... i rodziców :-)

Okazało się, że z jedną pomocą edukacyjną jesteśmy w stanie nauczyć się i poćwiczyć matematykę na różnych poziomach! Zarówno zestaw „Dodawanie i odejmowanie” jak i „Gry logiczne” to pozycje, które powinny znaleźć się w wyprawce przedszkolnej/szkolnej, aby pomagać dzieciom poznawać, rozumieć i rozwijać wszelkie kompetencje matematyczne.


  1. Tagi:

  2. #przedszkole
  3. #wdomu
  4. #edukacjadomowa
  5. #dziecko
  6. #rodzice

O autorze

Paulina Wrona

Paulina Wrona

Mama dwóch chłopców w wieku przedszkolnym, dla których tworzy domowe przedszkole. Prowadzi konto na Instagramie, gdzie pokazuje codzienne życie z dziećmi w domu oraz dzieli się pomysłami na edukacyjne gry i zabawy.

Zobacz wszystkie artykuły tego autora

 

Nie przegap nowych artykułów.