Cisza w klasie jak makiem zasiał

obraz

Artykuł z kategorii

Z życia firmy

Opublikowano:

Przez całą swoją profesjonalną ścieżkę kariery mój mąż, Andrzej Grabowski, przyszły twórca Kart Grabowskiego, poświęcił się nauczaniu matematyki, prowadzeniu zajęć z wychowania fizycznego oraz treningowi młodych adeptów lekkoatletyki.

Wiele razy mówiłam mu, że jest stworzony do roli nauczyciela, podkreślając, że data jego urodzin – 14 października – zdaje się dodatkowo podkreślać jego predyspozycje do bycia pedagogiem. Wydaje się, że był świadomy swoich nieprzeciętnych umiejętności i talentów, a ja nieustannie wspierałam go w tej pewności, podobnie jak wielu innych, którzy również wyrażali wobec niego swoje uznanie i szacunek.

Trudne początki w szkole podstawowej

W latach 90. mój mąż objął stanowisko nauczyciela matematyki w Szkole Podstawowej nr 7 w Szczecinku, znajdującej się na naszym osiedlu. Przydzielono mu nauczanie we wszystkich klasach czwartych. Stanowiło to dla niego spore wyzwanie, zwłaszcza, że przez kilkanaście poprzednich lat zajmował się głównie edukacją starszej młodzieży. Adaptacja do nowego środowiska i grupy wiekowej wymagała od niego znacznego wysiłku i elastyczności pedagogicznej.

Pamiętam, jak mówił, że czwartoklasiści mają ciężko, albowiem rozpoczęli nowy etap nauki. Zauważył u nich spore luki w tabliczce mnożenia. Trzeba było uporać się z tym problemem jak najszybciej.

Powtarzał, że nie może realizować nowych treści programowych w normalnym tempie, bo wszystko opóźniała nieutrwalona tabliczka mnożenia. Mąż często robił kartkówki. Gdy oceny były złe, uczniowie pisali ponownie. Trwało to do momentu, gdy ocenił, że materiał jest opanowany. Dopiero oceny z tego ostatniego sprawdzianu wpisywał do dziennika. Pytałam, dlaczego tak robi, odpowiadał, że nie chce zniechęcać dzieci i woli je docenić za postępy, które robią.

Czas na nowy sposób

Z czasem liczba kartkówek malała. Dzieci jednak miały trudności ze skupieniem się na lekcji, były rozkojarzone. Mąż zastanawiał się, jak skutecznie zmotywować je do nauki przez całą lekcję. Pewnego dnia, idąc do pracy, zauważył w kiosku małego plastikowego bączka. Kupił go, mając już w głowie pomysł. Pokazał go uczniom i obiecał, że jeśli lekcja przebiegnie sprawnie i zostanie trochę wolnego czasu przed dzwonkiem, będą kręcić. Efekt przekroczył jego oczekiwania. Uczniowie wykazali się niespotykanym dotąd skupieniem, a w klasie zapanował spokój.

Andrzej, skąd u ciebie w klasie taka cisza?

Nawet koleżanka prowadząca matematykę w klasie obok zapytała, co on robi, że ma taką ciszę podczas zajęć. Chciała poznać sekret jego metody, żeby osiągnąć podobny efekt.

Mój mąż czasami przynosił na lekcje także inne rekwizyty, takie jak szmaciana piłka, która również miała niezwykłą moc przyciągania uwagi i zachęcania do skupienia. Organizował matematyczne zabawy z piłką.

Tak wyglądały początki eksperymentowania mojego męża z zabawową formą nauczania – uczenia się matematyki. Weszła mu ona w krew, a jego zajęcia już zawsze miały w sobie element, który dzieci uwielbiały. Entuzjazm uczniów bardzo szybko doprowadził go do odkrycia wynalazku swojego życia, czyli specjalnej talii kart do nauki tabliczki mnożenia, dzisiaj znanej jako Karty Grabowskiego.


  1. Tagi:

  2. #kartygrabowskiego
  3. #historia
  4. #firma
  5. #wspomnienia

O autorze

Bożena Grabowska

Bożena Grabowska

Jestem żoną Andrzeja Grabowskiego, autora Kart Grabowskiego. Ukończyłam Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z wykształcenia jestem pedagogiem i logopedą, obecnie na emeryturze. Moim ulubionym zajęciem jest rozwiązywanie krzyżówek i wszelkiego rodzaju zagadek umysłowych. Lubię też eksperymentować w kuchni.

Zobacz wszystkie artykuły tego autora

 

Nie przegap nowych artykułów.