„A co to takiego jest Nauka?" Czyli rzecz o tym, jak „bezpiecznie niebezpiecznym” powinna być nauka dzieci…
Nauka to proces zdobywania wiedzy, dzięki której możemy opisać i nazwać rzeczywistość. Jednak wymaga to pewnego wysiłku i zależy od różnych okoliczności. Zatem jak to z tą edukacją jest, co ma na nią wpływ?
Uczyć się, by zacząć chodzić
Powszechnie uznaje się, iż podejście do nauki zależy od czynników genetycznych, przede wszystkim od biologicznych. Trudno z tym się nie zgodzić, ponieważ faktycznie układ nerwowy odpowiadający za proces uczenia musi być odpowiednio dojrzały do opanowania pewnych zjawisk, podobnie jak mięśnie dziecka do nauki chodzenia. Wiadomym bowiem jest, iż mózg uczy się przez cały czas, choć każdy jest inny, ma inną strukturę, inaczej przetwarza wiedzę, to jednak warto go karmić, by poznanie stało się udziałem naszym i naszych dzieci.
Jestem głodny… pokaż mi coś ciekawego?
Układ nerwowy posiada pewien niezwykły mechanizm, który objawia się swoistym „głodem informacyjnym”. Cechuje go przede wszystkim pragnienie poznawania, a nazywa się go „odruchem eksploracyjnym”. Można więc powiedzieć, że poznawanie mieści się w naturze człowieka, ale to nie wszystko, bowiem jest jeszcze drugie usposobienie mieszczące się w nas.…
Głód społeczny
Trzeba pamiętać, iż bardziej pierwotnym odruchem nerwowym jest przywiązanie dziecka do bliskiej osoby wynikające z tak zwanego „głodu społecznego” określanego jako potrzeba zaufania i bezpieczeństwa w związkach interpersonalnych. Często opisuje się, że te odruchy są niezależne lub przeciwstawne. Jednak w rzeczywistości tak nie jest, ponieważ one są uwarunkowane od siebie – wpływają na zachowanie człowieka przez całego jego życie. Obrazowo można powiedzieć o nich tak, iż przypominają linę, która jest potrzebna do tego, by odbyć skok na bungy, czyli nauka na tyle się rozwija, na ile silne są relacje z innymi ludźmi (czyli owo przywiązanie). Warto też zdawać sobie sprawę, iż w każdym dziecku zakorzeniony jest głęboko system poznawczy, który wzmacnia się i uwewnętrznia tylko wtedy, gdy dziecko ma zaspokojoną potrzebę bliskości. Takie spojrzenie potwierdzone jest faktem, jak wielu rodziców wybiera rodzicielstwo bliskości jako naturalną możliwość wspomagania dziecka, a także najnowsze badania z zakresu psychologii i neurobiologii potwierdzające, że właśnie czułe i wrażliwe rodzicielstwo oparte na przywiązaniu, w pełni zaspokaja życiowe potrzeby dziecka i pozwala mu lepiej rozwijać jego własny potencjał.
Prawdziwa radość to „bezpieczne niebezpieczeństwo”
Oba te odruchy odpowiadają za największe wzrosty hormonów szczęścia. Chyba wszyscy się zgodzą, że nie ma piękniejszego widoku szczęścia na twarzy dziecka jak ten, gdy dziecko wtula się w swoją Mamę i ten, kiedy Tata podrzuca je pod sam sufit. (Oj chciałbym teraz zobaczyć twarze czytających to matek 😊) Taka sytuacja w pełni opisuje szczęście człowieka.
To jedynie część prawdy, gdyż jej drugą stronę opisuje poznawcza definicja szczęścia, którą dobrze oddaje sformułowanie, że jest to „bezpieczne niebezpieczeństwo”. To moment, kiedy dziecko przeżywa taką zabawę z tatą: „Jestem tak wysoko…, zaraz dotknę sufitu…, mogę spaść… ale jest ze mną Tata i nie pozwoli, żeby mi się coś stało, dlatego chcę jeszcze wyżej… i wyżej…”. Dlatego niezwykle ważnym czynnikiem wychowawczym jest bliskość będąca filarem zaufania.
To co? Zabaw(gramy)?
Owa potrzeba bliskości towarzyszy człowiekowi od chwili jego narodzin. Kiedy dziecko rośnie, poznaje świat, odkrywa nowe tereny, stając się przy tym małym naukowcem. Już od pierwszych momentów życia warto dawać dzieciom zadania, które pozwolą mu rozpocząć przygodę z edukacją. Niezwykle ważnym czynnikiem w tym procesie jest świadomość rodzica, aby nie bał się dawać dzieciom trudnych zadań, ciekawych, intelektualnych wyzwań, jednak warto być wtedy w pobliżu małego człowieka. W takim ujęciu zabawa, a w szczególności gra (w tym trudna gra), taka właśnie matematyczna, zaspokajają obie te potrzeby: uczę się (rozwijam, poznaję) i współdziałam z innymi ludźmi(jestem blisko - bliskość). Wzrost endorfin jest wówczas na tyle duży, że zapis w układzie nerwowym następuje szybciej i jest silniejszy, a matematyka staje się wówczas frajdą, ponieważ jest „bezpiecznym niebezpieczeństwem”. Trzeba zatem zapewnić nauczanie przyjazne mózgowi, które obudzi w dziecku motywację wewnętrzną dodającą skrzydeł do dalszego wzrostu, a to może zapewnić rodzic będący w pobliżu w trakcie rozwiązywania zadań, czy też wspólnego rozgrywania matematycznych wariacji😊
Dr Przemysław Gąsiorek
Z wykształcenia jest psychologiem i pedagogiem. Pracownik naukowy na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza (Wydział Pedagogiczno-Artystyczny w Kaliszu). Posiada bogate praktyczne doświadczenie zawodowe nabyte podczas pracy w przedszkolach, szkole podstawowej i w liceum. Od wielu lat prowadzi też w gabinecie prywatnym poradnictwo i terapię dla rodzin z dziećmi, w tym dla rodzin adopcyjnych, zastępczych i rekonstruowanych. Prywatnie mąż i ojciec piątki dzieci.