Czy na końcu drogi jest cel, czy tylko odpoczynek? Refleksje nauczyciela przed rozpoczęciem roku szkolnego
Edukacja to przede wszystkim spotkanie z Drugim Człowiekiem. Uczenie to konfrontacja z marzeniami, sposobem patrzenia na świat, jak również odkrywaniem nowych horyzontów. Stojąc na progu nowego roku szkolnego, warto zastanowić się nad tym, czym może być edukacja, szczególnie w świecie, który tak szybko się zmienia i wszystko jest na wyciągnięcie dłoni.
„Ucz się tak, jakbyś niczego jeszcze nie osiągnął, i lękaj się, byś nie stracił tego, co już osiągnąłeś.” - Konfucjusz
Stwierdzenie Konfucjusza, choć stare, to jednak mówi o potrzebie ciągłego wzrastania i rozwoju, jest odzwierciedleniem tego, czym może być nauka. Warto brać pod uwagę, iż to, co się już osiągnęło, to również niezwykle ubogaciło. Edukacja to przede wszystkim przestrzeń dla nas - rodziców i nauczycieli, abyśmy dawali więcej możliwości swoim dzieciom, otwierając kolejne drzwi na świat swojemu dziecku, nie mówiąc, iż posiedliśmy już wiedzę w pełni. To dopiero początek….
Na początku drogi…
Kiedy rozpoczynałam pracę nauczyciela, czy też stawałam się mamą, wydawało mi się, iż posiadam mnóstwo rozwiązań, pomysłów, które będę podobały się moim wychowankom, a później moim dzieciom. Zakładałam, iż pewna powtarzalność pozwoli ukształtować młode pokolenie, a moje rozwiązania staną się ich drogą. Nic bardziej mylnego! Każdy młody człowiek ma inny bagaż, inną historię, tę niepowtarzalną. Nie da się do niej dopasować gotowych, utartych rozwiązań. Owszem, można je rozwijać, ale zawsze trzeba mieć na uwadze, kto stoi po drugiej stronie. Przede wszystkim trzeba słuchać.. Zadaniem nauczyciela – wychowawcy czy też rodzica jest nie tylko naprowadzanie dziecka, ucznia, ale przede wszystkim dać mu poczucie wolności i odpowiedzialności za to, co robi, co poznaje i kim się staje.
Komu powinno zależeć na edukacji?
Działania rodzica i nauczyciela w dziedzinie edukacji są drogą, piękną, choć ciężką. Cytując słowa Bernarda z Chatres: "Jesteśmy niczym karły, które siedzą na barkach olbrzymów", można stwierdzić, że wciąż się uczymy, rozwijamy, korzystamy z naszego potencjału, ale też często z „olbrzymów” – autorytetów, znawców, mentorów i tych wszystkich, którzy są dla ważni. Szkoła to nie miejsce, nie struktura, którą należy przejść, by coś zyskać. To również wyzwanie – sprawienie, by uczeń wyszedł ze szkoły z pewnym określonym poczuciem bezpieczeństwa, z wartościami, którymi będzie mógł się kierować w swoim życiu. Jednak najważniejszym zadaniem jest sprawić, by ten młody człowiek poszedł w świat szczęśliwy, by odnalazł pasję w poznawaniu i ciągłym zdobywaniu wiedzy. Nie jest to łatwe zadanie, szczególnie gdy muszę rywalizować z postępem technologicznym, z Wikipedią, portalami społecznościowymi. Nauczyciel, a w głównej mierze Rodzic to ten, który uczy. I nie chodzi tu o to, by podawać gotowe rozwiązania, ale o to, aby przygotować odpowiednie warunki, w których dziecko może się uczyć.
Wskazać czy dać odpowiedź?
Ciekawym doświadczeniem w czasie moich kilkunastu lat pracy w szkole jest fakt, że aby czegoś nauczyć, to muszę zaufać uczniowi. Dopiero wtedy mogę inspirować do poznawania, budzić uśpione neurony, pokazywać i wskazywać, ale…nie mogę zrobić tego za dziecko (moi wykładowcy często powtarzali: „Nie rób więcej niż Twój uczeń”). Nie od dziś wiadomo, iż młody człowiek rozwija się szybko, potrzebuje małej iskry, by rozpalić płomień. Oczywiście nie powinno być tak, by rodzic czy też nauczyciel powinien stać i patrzeć. Absolutnie! Jesteśmy po to, aby dać wskazówki, ale nie decydować, nie narzucać, pokazać coś interesującego, ale nie angażować się więcej niż nasze dzieci. Już w starożytności filozofowie (np.:Sokrates) ucząc swoich podopiecznych, wymagali, aby ci poszukiwali odpowiedzi na swoje pytania, a nie otrzymywali gotowe rozwiązania.
Wybór drogi
Potrzebna jest droga, by osiągnąć sukces, to ona pozwala zweryfikować nasze poglądy, zmierzyć się z olbrzymem, skonfrontować swoje marzenia. Trzeba wyjść z pewnej formy, by dać się ponieść intuicji, a ograniczenia przełamać. Uczeń powinien widzieć i wyznaczać cel swojej podróży, ale musi mieć również świadomość, iż każdy jej koniec może oznaczać nowe drogi poznawcze.
Jak rozpocząć podróż?
W pracy nauczyciela nie ma miejsca na pozostanie w miejscu, trzeba pójść, dalej, zmieniać sposoby, a przede wszystkim słuchać młodego człowieka. Ta relacja oparta jest przede wszystkim na zaufaniu, które musi działać obustronnie. Ono nadaje sens całej metodzie, a jednocześnie pozwala maksymalnie pomóc w rozwoju. Nauczyciel i rodzic musi wejść w tę relację, pragnąc rozwoju tego ucznia. Spotkanie nauczyciela i ucznia, rodzica i jego dziecka (przede wszystkim człowieka – młodego, chłonnego, pełnego pomysłów, choć czasem zagubionego w świecie wirtualnym, ale i realnym) jest taką wyłącznością, wzajemnego poznawania siebie i własnych zdolności.
Kim jestem w świecie dziecka?
Podoba mi się określenie, iż nauczyciel jest mediatorem „pomiędzy dynamicznymi i plastycznymi możliwościami ucznia, a środowiskiem, w którym on żyje”. W świecie wszechogarniającej kultury masowej trzeba sobie pozwolić na stworzenie indywidualności, gdzie wszyscy ludzie nie są jedną wielką, przewidywalną masą. Pozwolić dziecku na rozwój, to dać jemu klucz do fascynacji nauką, osiągnięciami, sztuką, matematyką czy przyrodą. Jest to opozycja do świata ograniczonego związanego z nastawienie na posiadanie, niepohamowany konsumpcjonizm wzmacniany przez środki masowego przekazu, nastawieniem na użyteczność (uczę się, bo jest to mi potrzebne), luz językowy i luz w zachowaniu się, często biernością intelektualną. To dziecko powinno być liderem i przy moim wsparciu odkrywać siebie, planować swój rozwój. Uczeń rozwija swoją samoświadomość, wie, że może zmieniać i wpływać tylko na to, czego jest świadomy.
Pierwsze drogowskazy
Droga bez wskazówek może stać się trudna, szczególnie wtedy, kiedy trwa długo. Może przynieść efekty już na początku, ale może sukces przyjść później. Tym bardziej, iż dziecko to nie robot, ale młody człowiek, w którym sieć neuronów poszukuje odpowiednich połączeń. Trzeba zatem pamiętać o tym, by pozwolić naszym podopiecznym w rozwoju, w edukacji być sobą, gdyż dziecko nie może spełniać oczekiwań innych. Ważne jest, aby dziecko mogło popełniać błędy, przecież zbładzić jest rzeczą ludzką, a i to może przynieść nam niespodziewaną dawkę wiedzy. W całym procesie edukacji (oprócz wspomnianego wcześniej zaufania) niezwykle istotnym aspektem jest pełne poczucie akceptacji, bezpieczeństwa, a także pewności, iż dziecko niezależnie od ścieżki, którą wybierze, będzie otrzymywało wsparcie i pomoc. I jeszcze jedna ważna sprawa (znana już w XVIII wieku) – zabawa też uczy!
Sylwia Janura-Stanikowska
Sylwia jest nauczycielką – polonistką, tutorem, uwielbia rozwijać się i poszukiwać nowych dróg. Kocha podróże, książki, teatr, słoneczną Italię, deszczową Anglię, niezwykłą Francję, jak również górskie horyzonty. Chętnie czyta, słucha, rozmawia, podziwia i poznaje to, co nowe, a przede wszystkim lubi uczyć.
Uczenie dla niej - to konfrontacja z marzeniami, sposobem patrzenia na świat. Dla niej najważniejszym zadaniem w szkole jest sprawić, by młody człowiek poszedł w świat szczęśliwy, z przekonaniem o własnej wartości, by odnalazł pasję życia, poznawania i ciągłego zdobywania wiedzy. Co jej w tym pomaga? Od ponad trzech lat jest tutorem rozwojowym, naukowym i kariery. W swojej praktyce pomaga otwierać nowe możliwości, a także wspiera, by dążyć z miejsca, w którym ktoś jest, do miejsca, do którego chce podopieczny dotrzeć, po to, by spełnił swoje marzenia. Prywatnie jest szczęśliwą żoną i mamą dwóch synów.